Ich nowoczesny ksztalt wynika z mojego lenistwa. Nie mialam ochoty na lepienie ksztaltnych koleczek.
Dzien wczesniej przygotowalam 400 g zaczynu zakwasowego: 2 lyzki wody+200 g maki pelnoziarnistej z bialej pszennicy (musi byc wysokoprotreinowa- czyli 13-14% bialka).
Ok. 14 zabralam sie za mieszanie i ugniatanie ciasta:
400 g zaczynu
200 g wody
550 g maki pelnoziarnistej z pszenicy bialej
14 g soli
pominelam: 37.5 g oleju i 25 g brazowego cukru
Wymieszalam i zagniotlam ciasto – przelozylam na naoliwiona powierzchnie i 3 razy rozlozylam i zlozylam ( c0 10 minut). Zawinelam luzno ciasto w mate, ktorej uzywam do wyrabiania ciasta i zostawilam . Ciasto powinno wyrastac przez 3-4 godzin. Ja przypomnialam sobie o nim troche pozniej.
Zrobilam z ciasta waleczek, ktory podzielilam na 12. Kazda czesc troche rozplaszczylam i rozdziurkowalam palcem. Blache do pieczenia wylozylam papierem, na nim ulozylam moje bajgle i przykrylam je folia. Odstawilam je do lodowki. Nastwilam budzik na 5 rano i udalam sie do lozeczka.
Z wielka niechecia, ale wstalam o piatej, bo chcialam miec te bajgle na sniadanie . Nastawilam wode w garnku( wody potrzeba sporo, zeby bajgle mogly wyplynac) i podtapialam bajgle (wyciagniete na kwadrans przed kapiela z lodowki) przez 30 sekund po kazdej stronie. Mokre wylozylam na scierke. Rozgrzalam piekarnik do 400F/200 stopni C. Bajgle przelozylam na blache i pieklam 20 minut.
Strudzona wrocilam odespac porane kulinarne wybryki. Bajgle bardzo mi smakowaly (zjadlam 4 ) , byly miekkie, brazowe i wyraznie zakwasowe. Podejrzewam, ze mocno roznia sie od tych orginalnych, ale w moj gust trafily. Na pewno jeszcze kiedys je zrobie – mam juz na oku przepis mniej zakwasowy i bardziej szczegolowy.